Ergometr – maszyna, która umożliwia treningi wioślarzom. Głównie służy do utrzymania formy podczas sezonu zimowego, w którym wioślarze nie mogą trenować na wodzie. Ergometr wprawia w ruch większość partii mięśni, głównie brzucha, nóg, rąk i barków. Doskonale odwzorowuje czynności wykonywane na wodzie. Wyposażony jest w monitor pokazujący m.in. generowaną przez zawodnika moc i inne dane, co - wobec skalibrowania urządzeń - umożliwia porównanie wyników osiągniętych przez poszczególnych zawodników i organizowanie zawodów.
Panu Marianowi Pawlakowi z klubu wioślarskiego AZS Wrocław powierzono przeprowadzenie w czasie polonijnych igrzysk rywalizacji na ergometrach wioślarskich.
- Tak, przyjechałem tu z synem i „opiekujemy się” tymi zawodami. Nie ukrywam, że cieszy nas spore nimi zainteresowanie ze strony uczestników igrzysk. Z tego co pamiętam - ergometry, czyli takie wioślarstwo „na sucho”, w programie polonijnych igrzysk zadebiutowały w roku 2011 właśnie we Wrocławiu i spotkały się z przychylnym przyjęciem. Teraz na liście zgłoszeń mamy już przeszło 160 osób, więc przez dobre kilka najbliższych godzin zajęcia nam na pewno nie zabraknie.
- Zauważyłem wśród startujących wcale niemało pań…
- Pań i dziewcząt. Tak, to prawda – mamy tu nawet 12-i 13-letnie dzieciaki, dla których oczywiście musieliśmy nieco skrócić dystans, bo na pełnym pewnie nie dałyby rady. Muszę powiedzieć, że jak zawsze na takiej imprezie uczestnicy prezentują mocno zróżnicowany poziom. Są tacy, którzy mieli już wcześniej do czynienia albo z wioślarstwem na wodzie, albo z ergometrami, ale nie brak również tych, dla których start tu w Gdyni jest pierwszym w życiu kontaktem z naszym sportem. Dla nich jeszcze przed rozpoczęciem zawodów przeprowadziliśmy z synem krótki instruktaż, wyjaśniając co i jak robić by udanie się ścigać, ale przecież potem, w ferworze rywalizacji o naszych wskazówkach nie wszyscy pamiętają. Ale – zabawa i tak jest przednia, a doping kibiców, a są nimi głównie członkowie rodzin lub znajomi startujących – sportową atmosferę na pewno podgrzewa…
Rozmawiał red. Henryk Urbaś
Kolejny dzień rywalizacji drużyn koszykarzy. Na parkiecie Kanada i Białoruś. Zacięta walka o każdy metr, zebranie z tablicy, rzut. Tu nie ma taryfy ulgowiej, chociaż odmienne barwy to ta sama polska dusza.
Współorganizatorem XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych i współgospodarzem znacznej części rozgrywanych w ich ramach zawodów jest Akademickie Centrum Sportowe Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Jego dyrektor – pan Dariusz Sapiejka zbiera zewsząd zasłużone gratulacje i podziękowania za przygotowanie i sprawny przebieg całej imprezy.
- Nie wyobrażam sobie byśmy nie włączyli się do organizacji takiego przedsięwzięcia, a te pochlebne opinie bardzo nas radują. Cieszy nas to, że dysponujemy już naprawdę dobrymi i nowymi, bo powstałymi dwa lata temu, obiektami sportowymi, do których niedawno dobudowany został 25-metrowy basen (już wiemy, że jest bardzo szybki) z zapleczem, co stwarza bardzo dobre warunki do prowadzenia zajęć z naszymi studentami, ale i pozwala przyjmować uczestników choćby takich imprez jak Igrzyska Polonijne. Zresztą – igrzyskowe zawody pływackie będą dla tego obiektu swego rodzaju próbą generalną. Jego oficjalne otwarcie zaplanowaliśmy bowiem na początek nowego roku akademickiego, czyli na 1 października. Mamy ponadto dwie hale sportowe – większą, na której można rozgrywać mecze we wszystkich grach zespołowych i mniejszą – też do gier czy sportów walki, ale także – ściankę wspinaczkową i dobrze wyposażoną siłownię.
- Dysponując tak dobrą bazą sportową łatwiej chyba waszej uczelni o sukcesy?
- Na pewno tak. Mogę pochwalić się tym, że na przykład na Akademickich Mistrzostwach Polski w koszykówce nasza męska drużyna sięgnęła po srebrny medal, a żeńska wywalczyła miejsce szóste, co wszystkim nam sprawiło sporo radości i satysfakcji.
- Satysfakcji nie może brakować i podczas tych polonijnych zawodów, bo okazuje się, że „Wspólnota Polska” trafiła na partnera solidnego i dobrze rozumiejącego potrzeby takiej imprezy.
- Taka opinia bardzo nas cieszy, choć nie zapominajmy, że nie tylko nasza Akademia udostępniła igrzyskom swoje obiekty. Zawody odbywają się przecież także na arenach Gdyńskiego Centrum Sportowego ale też w innych lokalizacjach – w Redzie (tenis, la), Tokarach (turniej golfa), Rumii (kolarstwo MTB) itd. Myślę, że dzięki dobrej współpracy z gestorami tych obiektów udało się nam w miarę przyzwoicie całość przygotować.
Rozmawiał red. Henryk Urbaś
Ringo to gra sportowa polegająca na rzucaniu gumowym kółkiem tak, aby upadło na boisku drużyny przeciwnej.
Gra została podobno wymyślona przez znanego szermierza i dziennikarza Włodzimierza Strzyżewskiego w 1959, natomiast jako polski sport o charakterze indywidualnym i zespołowym istnieje od 1973, kiedy to zaczęto organizować otwarte mistrzostwa Polski w ringo.
Gra w ringo, podobnie jak wiele innych dyscyplin sportowych przebyła dość długą drogę ewolucyjną. Najpierw, dla jego twórcy była elementem treningu szermierczego, później przekształciła się w zabawę i sport rekreacyjny możliwy do uprawiania przez niemal każdego i w każdych warunkach bez względu na porę roku. Drugim nurtem ewolucyjnym była gra w ringo jako sportu wyczynowego. Wraz z rozwojem techniki i taktyki zmieniano przepisy zawodów. Obecnie ringo jest grą sportową o bogatej technice i taktyce. Jest znana głównie w Europie. Powstałe w 1989 Polskie Towarzystwo Ringo i nieco później 1993 Międzynarodowa Federacja Ringo (International Ringo Federation) organizują międzynarodowe zawody takie jak mistrzostwa Europy i świata.
W pięknej hali „Arena Gdynia”, przy ulicy noszącej imię legendarnego współtwórcy sukcesów polskiego futbolu – trenera Kazimierza Górskiego, jest podczas igrzysk rozgrywany turniej halowej odmiany piłki nożnej, czyli – futsalu. We wtorek zacięty mecz rozegrały tam m.in. drużyny Sokoła z Białorusi i Olimpii Toronto z Kanady. Najpierw prowadzenie objął zespół zza naszej wschodniej granicy i wydawało się, że do końca meczu bezpiecznie „dowiezie” wynik 1:0, a jednak w końcówce spotkania dwa trafienia zanotowali nasi rodacy zza oceanu i to oni wygrali 2:1. Oba gole dla zwycięzców padły po strzałach Dominika Krzemińskiego.
- Bardzo cieszę się i z wyniku, i z faktu, że to właśnie ja zdobyłem oba gole w tym spotkaniu. Pierwsza połowa nie była dla nas najlepsza, w drugiej zagraliśmy jednak znacznie lepiej i składniej; zagrywaliśmy sporo dobrych piłek i to musiało przynieść efekt w postaci strzelonych rywalom bramek. Fajne było zwłaszcza to, że zwycięskiego gola udało mi się zdobyć na… 53 sekundy przed końcowym gwizdkiem sędziego.
- Czy jakoś szczególnie przygotowywaliście się do tego turnieju w Gdyni?
- Nie, właściwie wcale. Nigdy wcześniej nie graliśmy w piłkę w systemie „pięciu na pięciu” – to w zasadzie nasz debiut, bo zwykle gramy w „normalny” czyli 11-osobowy futbol. Ale – jak widać – poradziliśmy tu sobie. Mogliśmy trochę rotować składem, bo jest nas tu szesnastu graczy.
- Skoro gracie w „zwykłą” piłkę – to w jakiej klasie rozgrywkowej?
- To nie są żadne rozgrywki najwyższych klas, raczej ligi prowincjonalne na terenie Ontario.
- Ale z tego co wiem – postanowiliście wziąć udział także w turnieju „normalnej” piłki nożnej…
- Tak, ale nie mamy czym się pochwalić, bo dwa dotychczasowe spotkania przegraliśmy – z Argentyną 0:2, a z Polonią czeską aż 0:5. Cóż, okazaliśmy się słabsi fizycznie – ciężko się nam biegało po murawie i stąd takie porażki. Ale – ważny jest przecież sam udział w takiej imprezie!
Rozmawiał red. Henryk Urbaś
Odmiana piłki siatkowej – jest rozgrywana na piasku. Od roku 1996 jest to dyscyplina olimpijska.
Gra zdeterminowana jest przez podłoże. Podczas gry, odbywającej się na otwartej przestrzeni, dodatkową trudność stanowi tor lotu piłki (brak punktów odniesienia jak w sali sportowej), lub też nieoczekiwane zmiany jej prędkości i kierunku spowodowane wiatrem. Mimo że większość elementów techniki występuje zarówno w hali, jak i na plaży, to jednak piłka siatkowa - plażowa posiada odrębne, zmodyfikowane przepisy gry. Różnice występują również w taktyce gry.
Spotkanie z wybitnym polskim podróżnikiem, kajakarzem. Dzięki internetowemu głosowaniu na stronie internetowej „National Geographic” zdobył tytuł „Podróżnika Roku 2015”. Jako pierwszy człowiek w historii samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent (z Afryki do Ameryki Południowej) wyłącznie dzięki sile mięśni
Pana Aleksandra Doby nikomu specjalnie przedstawiać nie trzeba, ale obecność tego odważnego kajakarza na gdyńskim bulwarze podczas XIX Światowych Letnich Igrzysk Polonijnych to na pewno sympatyczna niespodzianka.
- Cieszę się, że mogę spotkać się tu z rodakami przybyłymi na polskie Wybrzeże z całego niemal świata, porozmawiać z nimi chwilę, pogratulować wyników i wypytać o wrażenie z tej imprezy.
Trzykrotnie udało mi się przepłynąć kajakiem Ocean Atlantycki – to chyba też niezły wyczyn…
Kolejno – z Afryki do Ameryki Południowej, potem z Europy do Ameryki Północnej i wreszcie, dwa lata temu, z Ameryki Północnej do Europy. Muszę powiedzieć, że z ogromną przyjemnością do dziś wspominam te wszystkie spotkania z ludźmi, których interesowały moje wyczyny. A było przecież wśród nich wielu Polaków – często podchodzili do mnie z biało-czerwonymi flagami, ale przede wszystkim tak daleko od kraju… rozmawiali ze mną po polsku! To coś wspaniałego, bo to zawsze dodaje sił i energii, którą potem mogę dzielić się z innymi. A Polacy naprawdę mają czym i kim szczycić się w świecie – przecież nasi wielcy rodacy – choćby Mikołaj Kopernik czy Maria Skłodowska-Curie są znani pod każdą szerokością geograficzną i myślę, że takich postaci będzie jeszcze więcej.
- A czy ma Pan jakieś szczególne wspomnienia z kontaktów z Polakami spotkanymi przy okazji Pana niezwykłych kajakarskich prób?
- Przypomina mi się choćby Brazylia, do której dopłynąłem w swojej pierwszej oceanicznej próbie. Dotarłem wtedy do północnej części tego kraju, gdzie naszych rodaków jest stosunkowo niewielu, ale przecież są i doszło tam do kilku sympatycznych spotkań. Potem jednak poleciałem do USA i tam dopiero się zaczęło! Miałem wiele okazji do rozmów z Polakami – przede wszystkim w Chicago, ale nie tylko. To były niesamowicie przyjemne dla mnie chwile, a najważniejsze jest to, iż Polacy są wszędzie, co zresztą ta gdyńska impreza na pewno potwierdza.
Rozmawiał red. Henryk Urbaś
Zdjęcia Agata Pawłowska © Polonijna Agencja Informacyjna